Rozdział poprawiony i gotowy do przeczytania! Zapraszam :)
Rozdział
3
Kanra
i Nakura
Tej
nocy Shizuo nie potrafił usnąć. Na samą myśl, że jego wróg
zachowywał się jak przerażone dziecko, sprawiała, że czuł się
nieswojo. To nie było w stylu informatora. Blondyn przywykł do
Izayi, który bawi się ludźmi, mając za nic ich uczucia. Przywykł
do osoby bez skrupułów, do okrucieństwa i chaosu, który
wprowadzał brunet. Do szyderczego uśmieszku, patrzenia na wszystko
z góry i irytującej, lekceważącej postawy. Ale nie do tego
szczerego przerażenia, łez i dezorientacji!
Bezsenna
noc sprawiła, że kolejnego Heiwajima był rozdrażniony bardziej
niż zwykle. W ciągu pracy Tom kilkukrotnie chciał zapytać
współpracownika, co się dzieje, jednak rezygnował z tego. Znał
Shizuo i nie chciał bardziej irytować swojego byłego kouhaia.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli blondyn poczuje taką
potrzebę, powie mu, w czym rzecz. No i jeśli Heiwajima nie chciał
o czymś mówić, to i tak Tanaka nie wyciągnąłby tego z ex
barmana.
To
mogłoby wydawać się niezwykle dziwne, ale Shizuo czuł się źle z
faktem, że Izaya nie zawitał do Ikebukuro przez kolejne kilka dni.
Nie tęsknił za nim i jego niszczycielskimi planami. Chodziło
raczej o to, że nigdy nie widział swojego wroga w tak opłakanym
stanie emocjonalnym, a przecież znali się już jakieś dziesięć
lat. To, co martwiło informatora, musiało mieć wielką wagę.
Ponadto to, co Izaya mówił podczas ostatniej wizyty blondyna w
mieszkaniu Orihary, niepokoiło Shiuzo jeszcze bardziej. Nie był
pewien, czy to były groźby, czy może ostrzeżenia przed
niebezpieczeństwem. To drugie pozornie zdawało się być nie na
miejscu, nie w stylu Izayi, ale z tym facetem nigdy nic nie było
pewne w stu procentach.
Gdy
maj powoli się kończył, Shizuo postanowił sprawdzić, czy Izaya
wyjechał zgodnie ze swoją zapowiedzią. Na miejscu zastał
niedomknięte drzwi. Wszedł ostrożnie do środka, by się
rozejrzeć, ale to, co zobaczył, sparaliżowało go na kilka chwil.
Książki z ponad połowy regałów zostały zrzucone na podłogę,
meble były poprzewracane, komputer roztrzaskano. Po przestronnym
pomieszczeniu walały się ubrania, a w kącie leżała otwarta
walizka. Zrobił kilka kroków, ale gdy spojrzał pod nogi, znów
zamarł. Duża, ciemna plama. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że
to krew.
Więcej
nie wrócił w tamto miejsce. Miał złe przeczucia. Dlaczego
mieszkanie Izayi tak wyglądało? Brunet nie był zbyt silny, ale
nadrabiał to szybkością, zwinnością i sprytem. Nawet Shizuo nie
miał szans go dorwać, więc był pewien, że z Oriharą wszystko w
porządku. Tylko skąd to złe przeczucie?
Pod
koniec czerwca, niemal dwa miesiące po wyjeździe Izayi, Shizuo
siedział w swoim salonie, wbijając wzrok w sufit. Odkąd poznał
Oriharę modlił się o jego zniknięcie i spokój w swoim życiu.
Brunet zniknął. Względny spokój zawitał w życiu Shizuo. Ale
Heiwajima nie cieszył się z tego. To było za proste. Doskonale
wiedział, że jeśli coś jest zbyt proste w kwestii Izayi, powinien
się przygotować na coś dużego i niebezpiecznego. I wciąż nie
opuszczały go złe przeczucia.
W
noc ostatniego dnia czerwca Heiwajima podskoczył zaskoczony, wyrwany
ze swoich myśli przez gwałtowne pukanie do drzwi. Spojrzał na
zegar wiszący na ścianie. Zbliżała się północ. Zmarszczył
brwi. Rzadko przyjmował gości. A kiedy już mu się to zdarzało,
nie przyjmował ich o tak późnej porze. Idąc do drzwi, zastanawiał
się, kto go niepokoi o tej porze. Do głowy przyszły mu tylko dwie
osoby – Celty wysłana z jakąś przesyłką od Shinry i sam
lekarz. Ale obie te opcje były mocno naciągane. Spojrzał przez
judasza i oniemiał.
Dziewczyna.
Brunetka
stojąca po drugiej stronie drzwi znów załomotała w drewno.
Wyglądała na przerażoną, a policzek miała we krwi. Shizuo
otworzył szybko drzwi, nawet się nie zastanawiając nad tym, co
robi. Nie wiedział, kim jest dziewczyna, ale czuł potrzebę, by jej
pomóc. Przecież nie mógł jej tak po prostu zostawić!
Przydługa
bluza, spodnie, dłonie, policzek - niemal cała była we krwi. Łzy
pociekły jej po policzkach, kiedy ujrzała wysokiego blondyna. Były
barman otwierał już usta, by zapytać, co się stało i kim
dziewczyna jest, ale brunetka uprzedziła go.
-
Shizuo... Heiwajima...? - Jej głos drżał od tłumionego szlochu.
Blondyn skinął niepewnie głową, a wtedy delikatne dłonie
zbroczone krwią zacisnęły się na jego jasnym podkoszulku. -
Proszę nam pomóc... Braciszek... Mój brat jest w opłakanym
stanie... Proszę... On potrzebuje lekarza... On... On... -
Dziewczyna rozpłakała się. Shizuo nie bardzo wiedział, co
powinien zrobić. Zastanawiał się, czy już ją gdzieś widział,
ale nie przypominał sobie takiej sytuacji. Możliwe, że jej brat ją
znał. Pytanie, kim jest jej brat?
-
Gdzie twój brat? - Shizuo spytał o to, zdając sobie sprawę, że
krew mogła nie należeć do dziewczyny. Z trudem zrozumiał jej
odpowiedź. Po chwili pędził już w dół schodów, zostawiwszy
brunetkę przed swoim mieszkaniem.
*
-
Tragicznie nie jest - oznajmił Shinra, prostując się i odwracając
do zapłakanej dziewczyny, która kuliła się na fotelu w salonie
Shizuo. Blondyn opierał się o oparcie fotela, zastanawiając i nie
odrywając wzroku od pacjenta leżącego na jego sofie. Nie miał
pojęcia, co się właściwie stało, ale wbrew wszystkiemu, co mówił
Izaya, był człowiekiem i nie potrafił zostawić na pastwę losu
osoby na granicy życia i śmierci.
-
Ale dobrze też nie? - domyślił się były barman. Shinra niepewnie
pokiwał głową, sprzątając po sobie.
-
Będzie żył? - spytała z nadzieją brunetka, podnosząc mokrą od
łez twarzyczkę i wlepiając szklące się oczy w lekarza. Młody
mężczyzna spojrzał na nią, a potem na bladego jak kreda pacjenta.
-
Jego stan jest stabilny - odparł krótko. Dziewczyna westchnęła z
ulgą. Nie zastanawiał ją zdławiony głos lekarza ani spięte
mięśnie brata stojącego pod ścianą. Nastolatek zasugerował, by
się trochę przespała po całym dniu wrażeń. Shizuo zaprowadził
ją do swojej sypialni i wrócił szybko. Trójka milczała,
wsłuchując się w oddech pacjenta.
-
Jest źle, prawda? - spytał nastolatek po kilku długich minutach
męczącej ciszy, nie dbając o to, czy obudzi szybko zasypiającą
siostrę.
-
Jest stabilny - powtórzył Shinra, zamykając na moment oczy. Gdy je
otworzył patrzył wszędzie byle nie na chłopaka. - Ale to nie
znaczy, że jest dobrze. To, że nie jest tragicznie, nie znaczy, że
nie jest źle. Powinien trafić do szpitala.
-
Brat powiedział, że jeśli zabierzemy go do szpitala, to prędzej
nas znajdą.
-
Kto go tak urządził? - Shinra spojrzał w niebieskie oczy
nastolatka. Chłopak nie odrywał wzroku od twarzy śpiącego brata.
Nie odpowiedział, a Shinra nie zamierzał drążyć tego tematu. -
Jak się nazywasz? - zmienił temat.
-
Nakura Tsukiyomi. - Odpowiedź była natychmiastowa. - Moja siostra
to Kanra.
Shizuo
i Shinra spojrzeli na siebie zaskoczeni. Obaj nie rozumieli, dlaczego
leżący na kanapie Izaya jest nazywany "bratem" przez tę
dwójkę. Nie rozumieli, jakim cudem ktoś doprowadził go do takiego
stanu. W końcu nawet Shizuo nie potrafił go załatwić do takiego
stopnia. Ale wiedzieli jedno. "Kanra" i "Nakura"
to pseudonimy Orihary, których systematycznie używał. Pierwszego
podczas rozmów na czacie, drugiego – jako członek Dollarów.
Shinra
spojrzał nieufnie na nastolatka.
-Nakura,
jesteście biologicznym rodzeństwem? - Z jego głosu zniknęło
wszelkie współczucie.
Chłopak
spojrzał na lekarza zaskoczony. Po dłuższej chwili skinął głową.
-
Więc Izaya nazywa się Tsukiyomi? - kontynuował Kishitani, a
chłopak tylko kiwał głową.
-
Uciekł z domu - wyjaśnił Nakura. - Nie powiedział wam? Kiedy się
z nami spotykał, zawsze powtarzał, że jeśli będzie naprawdę
źle, możemy szukać pomocy u osób, którym w pewnym stopniu ufa.
Przede wszystkim mieliśmy pytać o blondyna ubranego jak barman. W
Rosyjskim Sushi podano nam pana nazwisko i adres – tu Nakura
spojrzał na Shizuo. - Po drodze natknęliśmy się na brata.
Oberwało mu się, ale zdołaliśmy uciec i tak tu trafiliśmy.
-
Dużo wyjawiasz jak na jego brata - zauważył Shizuo, który również
zaczął coś podejrzewać. Coś mu się nie zgadzało, tylko jeszcze
nie wiedział co dokładnie.
Chłopak
uśmiechnął się.
-
Brat jest nieśmiały i ostrożny. To dlatego.
Zarówno
lekarz, jak i były barman, zamrugali zaskoczeni. Nie wyobrażali
sobie, by Izaya mógł taki być. Chcieli zapytać o szczegóły, ale
Nakura oznajmił, że jest zmęczony i zniknął w sypialni, chcąc
być blisko siostry.
*
-
Śpisz?
-
Nie.
Za
oknem zaczynało jaśnieć. Słońce powoli wstawało, by powitać
nowy dzień, w ogóle się nie spiesząc. Zupełnie jakby nie zdawało
sobie sprawy, że pewnego dnia może już nigdy nie pojawić się na
horyzoncie.
Nakura
siedział na parapecie, obserwując zmieniające barwy niebo, ale gdy
usłyszał odpowiedź siostry, przeniósł na nią wzrok. Na jego
twarzy nie było emocji. Jedynie obojętność i zimne spojrzenie.
Dziewczyna siedziała z kolanami podciągniętymi do brody. Miała
zamknięte oczy.
-
Martwisz się? - spytał głosem wyzutym z emocji.
-
O co? - spytała, ale Nakura wiedział, że zrozumiała jego pytanie.
Nie odezwał się. Jedynie patrzył. Minęło kilka minut. Dziewczyna
westchnęła i również spojrzała na chłopaka. - Ty się nie
martwisz?
-
O niego? Nie bardzo. - Znów spojrzał na słońce. - Martwi mnie
raczej ich reakcja na to, co planujemy.
-
Izaya nas ukatrupi – jęknęła Kanra. Nakura wybuchł śmiechem. -
I co cię tak bawi?!
-
Nic, nic. - Machnął lekceważąco ręką. - Zwyczajnie jest na to
za miękki. Ten nasz Izaya… To będzie bardzo interesujące.